Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-04-25

opinia

I tak już jesteśmy spóźnieni z odpowiedzią

Finalizowanie przez Alaksandra Łukaszenkę doktryny wojennej, do której zostaną wprowadzone zapisy o rosyjskiej broni nuklearnej – w kontekście rocznicy katastrofy w Czarnobylu jest wyjątkowo cyniczne. Białoruś jest państwem, którego współczesne mity założycielskie są ufundowane w dużej mierze na traumie wynikającej z wydarzeń z kwietnia 1986 r. Wiosną 2024 r. wejdzie ono w logikę, która pozycjonuje je w zupełnie innym miejscu.

Naiwna wiara Łukaszenki, że suwerennie wchodzi do klubu atomowego, spowoduje, że państwo rządzone przez dyktatora postawi kropkę nad i w rosyjskiej koncepcji traktowania go jako proxy. Czy też bardziej brutalnie – jako ziemi, która zostanie poświęcona w razie jakiegokolwiek konfliktu ze światem Zachodu. Łukaszenka, wchodząc we współpracę atomową z Władimirem Putinem, zakłada, że spełnia swój sen o potędze. Jest jednak tak, że finalnie stanowi dla Kremla pośrednika, jakim są dla Turcji fundamentaliści z Idlibu, dla Iranu Hezbollah w Libanie czy szyickie milicje w Syrii i Iraku. Cechą każdego pośrednika jest to, że pierwszy przyjmuje – jak mieli w zwyczaju mówić oficerowie dawnego BOR – pajdę.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00